czwartek, 17 stycznia 2013

Osorno - samotnie w cieniu wulkanu

Deszcz pierwszy, gdzie huk wodospadu 
Pochód żarnowców Cytisus scoparius na wulkanicznym osuwisku
i w żółtym epicentrum kwiatów 
Deszcz drugi. Pod czerwieniejącym krzewem Escallonia rubra 
Lśniące i wijące się pędy Coriaria ruscifolia  
Pnie malowane porostami i miniaturowymi paprociami 
Feria barw dna lasu 
Młoda zieleń, stara zieleń - Weinmannia trichosprema w wiosennej peruce 
Wiosenne Misodendrum w ciemnozielonych bukach 
Deszcz trzeci. Zmęczone kwiaty Embothrium coccineum 
Osorno. Pod lasem. Zabawa chmur. Przerwa
Szary poranek, niebo zasnute ciężkimi chmurami i pada, choć wydaje mi się czasem, że to po prostu chmury są tak nisko, bo granicy między niebem a ziemia specjalnie nie widać. Póki co dzień chłodny, wulkany zasłonięte, ale ich obecność jest wciąż wyczuwalna. Huk z pobliskich wodospadów przeciska się pomiędzy kroplami deszczu i murami zastygłej lawy, a naga ziemia okazuje się żużlem. Znajome miejsce w lesie kontrastów. Bujna szmaragdowa puszcza obok smaganej wiatrem czarnej pustyni, przenikliwie żółte zarośla żarnowca na tle wulkanicznej ziemi obok odnawiającego się wielobarwnego lasu. A wszystko u podnóża wulkanu Osorno, drzemiącego od 150 lat. Po godzinie deszczu wyszło słońce i zrobiło się całkiem ciepło. Wilgoć parowała spomiędzy pęcherzyków w żużlu, chcąc szybko wrócić do chmur. Po godzinie znowu pada. I tak prawie przez cały dzień trwała zabawa chmur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz