sobota, 23 kwietnia 2011

Pumalín - tysiąc lat w deszczu


Chmury przepływające przez 70-metrowy las fitzrojowy
Zieleń jest wszędzie

Ogromne drzewiaste paprocie na skałach (Blechnum magellanicum)

a tym razem na fitzroi - prawie jak drzewa na drzewie
Las ponad 4-metrowych paproci (Lophosoria quadripinnata)



Drobne paprocie z rodzaju Hymenophyllum porastają każdą wolną powierzchnię

każdy pień, konar i gałąź

Plątanina wielu gatunków pnączy i epifitów

Niektóre jeszcze kwitną jak Astheranthera ovata, nazywana tu leśną gwiazdką

Zadziwiajace zwisające pompony z mchów

Trudno wypatrzeć korę spod zieleni mchów i paproci

Drzewa są obrośnięte aż wierzchołki

Bliźniacze giganty - cesarzowe tego lasu
Parque Pumalín był jednym z ważniejszych celów mojej podróży, ponieważ jest to jeden z największych na świecie prywatnych obszarów chronionych. O tej porze roku nie ma tak rozbudowanej sieci połączeń promowych i dotarcie do parku przysparza nieco więcej trudności. A pogoda jesienna trwa już na całego. Dopasowanie się do pogody, promów zajęło trochę czasu. Pomimo obfitego deszczu Pumalín bez wątpienia warto było zobaczyć i już teraz wiem, że na pewno chcę tu wrócić w lecie, poznać lepiej. To prawdziwa dziewicza puszcza, prawdziwa selva valdiviana, którą chciałem zobaczyć. Zieleń od dna lasu, aż po same wierzchołki drzew czyli 70 metrów wyżej. Tutaj wszystko jest zielone, ilość mchów, porostów, paproci, pnączy porostających drzewa jest wręcz niewiarygodna. To cud, że drzewa są w stanie udźwignąć tę zieloną gąbkę nasączoną wilgocią do granic możliwości. Największe wrażenie robią oczywiście ponownie fitzroje, których grube czerwone pnie przeplatają się niczym drewniane drapacze chmur. Z resztą przy tej pogodzie chmury przemykają pomiędzy ich konarami. Jest to jedno z ostatnich miejsc, gdzie las mający ponad 3000 lat rośnie w dolinie i jest łatwo dostępny dla zwiedzających. Majestat tych roślin jest wprost porażający, człowiek staje się przy nich tylko mgnieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz